CzaryMary Sklep Ezoteryczny Galeria Feng Shui

CzaryMary.pl to największa galeria ezoteryczna. Zapraszamy do naszej galerii feng shui. Zobacz nasze ciekawe propozycje magiczne

Zobacz także: Magiczne Prezenty

czwartek, czerwca 08, 2006

Fioletowy las - Foster Perry

Foster Perry jest absolwentem Uniwersytetu Georgetown, studiowal rowniez sztuke, taniec i film, a takze pobieral nauki u starszyzny plemiennej, szamanow i uzdrowicieli. Prowadzone przez niego warsztaty oraz sesje terapeutyczne, odbywajace sie w ponad dwudziestu krajach na calym swiecie, w tym rowniez w Polsce, ciesza sie ogromnym powodzeniem.
"Filoletowy las" jest rezultatem osobistej podrozy autora poprzez amazonska dzungle. Jest proba zrozumienia duchowej reki, ktora prowadzi nas, kiedy wkraczamy w nieznane i zmuszeni jestesmy do poswiecenia starych nawykow myslenia i zycia.
Zewnetrzna podroz, opisana w tej ksiazce przez znakomitego psychoterapeute (i nauczyciela) z uniwersyteckim wyksztalceniem, jest odzwierciedleniem wewnetrznych poszukiwan swojego miejsca w swiecie, jest opowiescia o Tobie samym.
"Ksiazka ta jest dzikim lasem mojego doswiadczenia, ktore zawiera wiele trudnych i surowych chwil. Uzdrowilem swoj wlasny bol i zranienia poprzez te ksiazke i moim zamiarem jest byscie Wy zrobili to samo." Foster Perry

Fragment ksiazki:

Wodz dal mi trzy rosliny. Jedna byl korzen nazywany uhotetepa, ktory leczy raka, wrzody, rany i bole plecow. Inny korzen o nazwie watopiri leczy AIDS. Poinstruowal mnie jak dbac o ten korzen i zasadzic go w Stanach Zjednoczonych. Trzeci korzen jest roslina ochronna. Nazywa sie iwaipo i jest lekko naciety cztery razy po jednej stronie. Powiedzial, ze korzen polaczony jest z deszczem i gwiazdami. Korzenie te sa darami dla mnie. Daja mi pozywienie z Ziemi i mocna podstawe.
Owinal rowniez wokol moich nadgarstkow i kostek cienki sznurek zrobiony z pedow drzew, by odganiac choroby.
Spotkalem Tserete w malenkim mieszkaniu w poblizu favellas - slumsow, ktorymi rzadzi skorumpowana policja i narkotykowi baronowie - po tym, jak olbrzymia burza lunela nad Rio de Janeiro, obalajac drzewa, obmywajac atmosfere przemocy i ukladajac siedem pelnych tecz na niebie nad miastem.
Kiedy ujrzalem Tserete za otwartymi drzwiami, usmiechajacego sie i krolewskiego w postawie, poczulem, ze jestem o krok od wspanialego spotkania. Obaj dzielilismy duchowa energie. Jest to jedyny sposob w jaki jestem w stanie opisac te wymiane. Zaspiewalem mu stara powitalna piesn. Kazal mi sie polozyc i przesunal reke nad moim brzuchem, wyzwalajac sile krwi, lecznicze cieplo. Bylem we wlasciwym miejscu. Uklakl obok mnie i podzielil sie swoja zyciowa sila, szaman do szamana, z pokora i szacunkiem dla daru ducha. Skandowal w jezyku Xavante glebokim dzwiekiem wylegajacym sie w trzewiach, skierowanym, silnym i nieustraszonym. Obserwowalem jak moj strach mnie opuszcza, pozostaly milosc dla jego duszy, plemienia i szacunek dla jego i mojego ciala.
Opowiedzial mi sen. Byl w swoim domu w lesie, duzym, okraglym, ze slomy i snil o Indianinie - a moze byl on czesciowo Indianinem, a czesciowo bialym - nie byl w stanie okreslic niczego oprocz natury serca tego czlowieka. Zobaczyl w tym snie mnie i prace, ktora nadchodzila poprzez moja osobe, przyjechal wiec do Rio, zeby mnie odnalezc. Zobaczyl rowniez, ze bede pomagal jego plemieniu i zabiore go do Stanow Zjednoczonych. Ameryka Polnocna jest dla Xavante bardzo odlegla, jest ziemia obietnicy i bogactwa. Wiedzial bardzo niewiele o prawdziwych Stanach Zjednoczonych i ciezkim polozeniu rdzennych Amerykanow. Nasze spotkanie odbylo sie pod niebem teczowego wojownika i ustalilismy date mojego przyjazdu do Matto Grosso.
Po zdziesiatkowaniu jego plemienia przez amerykanskie korporacje moje przybycie w pokoju do ich wioski byloby symboliczne - pojednanie sie po starej wojnie. Dla nich symbolizowalem nowy, lepszy kraj. Tserete chcial, abym wyjechal z miasta i czul sie w jego rezerwacie jak u siebie w domu. Pojechalem.
Jazda do rezerwatu zajela trzy dlugie dni. Przyjechalem z moim przyjacielem Humberto (tlumaczem podczas podrozy) i moim kierowca Bruno duza Toyota z napedem na cztery kola. Slonce bylo gorace, parne, drogi dziurawe, a nam pozostaly niekonczace sie godziny na kontemplowanie znaczenia tej podrozy. Mijalismy prostytutki czekajace, by uwiesc kierowcow ciezarowek. Pochodzily z malych wiosek, mialy rodziny, lecz potrzebowaly dodatkowych pieniedzy. Kamuflowaly sie roznokolorowymi perukami. Mijalismy niekonczace sie hotele na godziny i chuchascarias, czyli sklepy miesne. Pomimo tych zaklocen czulem wiez z ziemia Xavante, niewidzialna srebrna nic przyblizala mnie do niej coraz bardziej. Przyjechalem do Campinopolous wyczerpany jazda i chetny, by zobaczyc twarz Tserete, jak syn marnotrawny oczekujacy na ojca. Nie moglismy go jednak nigdzie zlokalizowac. Pytalismy w miasteczku, ale nikt nie znal miejsca jego pobytu. Rozminelismy sie z naszym spotkaniem o jeden dzien. Gdzie mieszkal? W rezerwacie San Juan? Humberto zdobyl wskazowki i Bruno zabral nas bezposrednio do plemienia omijajac wodza Tserete. To byl nasz pierwszy blad.
Nie spotkanie sie z nim jako pierwszym bylo okazaniem braku szacunku. Dowiedzialem sie o tym za pozno. Jechalismy pod olbrzymim baldachimem drzew nad rzeke z olbrzymim powalonym drzewem, laczacym oba jej brzegi. Drzewo bylo szerokie, jak most z naszego do ich swiata. Wysiadlem z samochodu, zdjalem buty i przeszedlem po moscie z drzewa na druga strone. Tam stalo piecdziesieciu mlodych Xavante: rozpromienionych, umiesnionych, ubloconych i zaciekawionych. Od dwudziestu czterech godzin, umalowani czerwona farba, czekali na moj przyjazd, by mogli rozpoczac ceremonie powitalne.
W jakis sposob ich znalem, znalem ich wewnetrzne imiona. Co ja robilem w ich swiecie, tak dziwnym, a jednak tak znajomym? Tserete czekal wciaz na mnie w miasteczku. Wyslalem Humberto, by go odnalazl - kolejny blad. By okazac szacunek powinienem byl sam pojechac do miasta i go odnalezc. Zamiast tego siedzialem w wiosce, gdzie dzieci o smiertelnie bladych twarzach bawily sie moim ubraniem i rozmawialem z dwojgiem ludzi, ktorych znalem z Rio.
Paul i Deborah przyszli na moje warsztaty, podczas ktorych Tserete siedzial u mego boku dokonujac swego glebokiego uzdrawiania. Poprosil Paula i Deborah, by sie do nas przylaczyli. Przywitalem sie z nimi zaraz po przyjezdzie, lecz oni byli smutni, inni niz zazwyczaj. Powiedzieli mi o sarna, chorobie, ktora zaraza sie od siersci psow i o tym jak psy byly zle traktowane. Powiedzieli mi, ze kobiety maja role podlegla, a woda jest niebezpieczna do picia. Domy Xavante dzielone byly z kurami, zwierzetami i wielu czlonkow rodziny zylo razem na malej przestrzeni, bez zadnych warunkow sanitarnych. Ludziom Zachodu wydaje sie, ze szlachetny dzikus zyje w nieskazitelnej niewinnosci. Spedzilem zbyt wiele czasu w rezerwatach polnocno-amerykanskich Indian, zeby miec takie oczekiwania.



Kup Fioletowy las - Foster Perry w CzaryMary.pl