Reinkarnacja - doswiadczanie Nieskonczonosci - Lidia Stawowska
Czlowieka zawsze fascynowalo zjawisko reinkarnacji, kolejnych wcielen i przeznaczenia. Czy mozna odmienic los? Co go determinuje? I jak reinkarnacja - wielokrotne powracanie dusz do zycia ziemskiego - pozwala na odpracowanie karmy?
Reinkarnacja jest zjawiskiem dotykajacym ludzi niezaleznie od rasy, plci, przynaleznosci etnicznej, narodowosciowej czy religijnej. Istota zycia jest niesmiertelna swiadomosc, ciagla poprzez kolejne wcielenia.
Ksiazka ta i seanse hipnotyczne pozwola Ci zrozumiec dlaczego zyjemy kilkakrotnie, kim bylismy w poprzednim wcieleniu i jak moze ta wiedza wplynac na nasze zycie tutaj i teraz.
Fragment ksiazki:
Wypowiedzi Melchiora Wankowicza
spisane przez warszawska jasnowidzaca
pismem automatycznym w latach 1975-1982*
Pierwsza wypowiedz
Pytanie1: Dlaczego w dniu 10 wrzesnia 1975 r. w rocznice smierci sp. Melchiora Wankowicza ukazala sie niespodzianie jego twarz na fotografii?
Odpowiedz: Przyszedlem, by was przekonac, ze jestem. Ale to nie jest mej fantazji gestem.
Lecz to jest prawdy niezbitym dowodem, ze nadal istnieje za ciala grobem. Az dziw, ze sie tak szybko zbudzilem i z warunkami tymi oswoilem. Jaka to innosc wszedzie dokola: jakbym u ramion mial skrzydla aniola. Jest mi tu lekko, ale nie radosnie. Krajobraz moge przyrownac tej wiosnie. Jako na Ziemi zwykle panowala i ludzkie serca oczarowywala. Chcialbym przedostac sie poza bariery. Ktorych przede mna jest jeszcze cztery. A hen za nimi cudne krajobrazy. Jak gdyby ze swiatel utkane obrazy. Czuje, jak bylbym czyms mocno zwiazany i do warunkow tu przystosowany. I pojsc nie moge tam, do tych pieknosci. Bym mogl brac udzial w szczesciu i radosci. Choc jest mi lekko, ale bardzo smutno nad niemozliwoscia ta moja wierutna: Zastanawiam sie i szukam przyczyny. Na pewno dotre do osrodkow winy. Chociaz na Ziemi zlego nie robilem. Lecz najwazniejszy sens zgubilem. Coz mi pomoga teraz dziela moje, gdym zaprzepascil tam wzrastanie swoje? Cale plejady przyjaciol po piorze. Zyja i bladza w swej dumnej naturze. Rozdaja skierki przyziemne i male. Owoce wiedzy swej bardzo zwietrzale. Teraz dopiero widze doskonale. Jak pracowalem i ku czyjej chwale. Zbieralem plony, co Ziemia dawala, ktora mej duszy tym nie wzbogacala. Jestem tu licho odziany ta wiedza. Dumam nad zycia zaniedbana miedza. Choc wiem, ze moje dziela nie zagina. Nie beda one rozwoju przyczyna!
Pytanie 2: Czy mozna za pomoca koncentracji myslowej naswietlic klisze fotograficzna?
Odpowiedz: Ten eksperyment mozecie stosowac. A moze uda wam sie wywolac? Przy silnej woli i Bozej pomocy, moze rozblysnac plomien Slonca w nocy. Chcialbym ucieszyc to wasze pragnienie, i z tym zwiazane niejedno westchnienie. O, gdyby sie to jeszcze powtorzylo, to od zwatpien by was uwolnilo. Tutejsze prawo nas zobowiazuje: Do innego kazda dusza sie stosuje. Tylko na Ziemi ludzie prawa lamia. Szydza z blizniego, depcza oraz klamia. A moj opiekun droge ma prostuje: On zna mnie na wskros i wie co ja czuje. Ciagle zacheca mnie do wytrwalosci: Radzi, bym pozbyl sie z duszy milosci, bo jestem jeszcze Ziemia, bo jestem jeszcze Ziemia przesiakniety, jeszcze sa we mnie i te momenty, ze rad bym uciec od tych pieknosci i zanurzyc sie znow w ziemskiej szarosci. Pamietam chwile na Ziemi spedzone, mialem przy boku ukochana zone, ktora mi czesto sprawiala klopoty, ale kochalem ja, bo to czlowiek zloty! Tu jeszcze teraz nie jestesmy razem. Choc zyje w duszy jej uczuc wyrazem, ale moj mily opiekun powiedzial, ze pojde do niej, zebym o tym wiedzial. Ona juz wiele tu sie nauczyla. Wiele tutejszej wiedzy juz zdobyla: Wie, ze przeszedlem poprzez cierpien bramy. I, ze niedlugo sie spotkamy. Ja rowniez nowa wiedze tu zdobywam, bo w gronie madrych osob tu przebywam. Nauka wszystkich tu zobowiazuje. Niejeden w pocie czola tu pracuje. Wiele zaniedban tu z Ziemi przyniesli, mroku i cieni z soba wniesli, lecz gdy ktos pragnie swiatla, ono oplywa, niejedna blizne kojaco przykrywa.
Warszawa, dnia 3 pazdziernika 1975 r.
Pisane od godz. 9.30 do 14.30
Druga wypowiedz
Mowilem, ze sie jeszcze spotkamy i o wrazeniach mych pogadamy, a jest ich wiele, ogromnie wiele, nie takie kiedy mieszkalem w ciele. Coz by to bylo, gdybym mogl wiedziec i bliznim mogl o tym opowiedziec, gdym jeszcze z wami bywal na Ziemi w kregu przyjaciol i znajomymi. Opiekunowi wiele zawdzieczam, do tych wynurzen on mnie zacheca, z tego powodu jestem szczesliwy, jest przyjacielski. Wielce zyczliwy. Ja ze swej strony chetnie go slucham, w mej duszy dotad noc byla glucha. Mimo, ze ziemskie madrosci fale, iluzoryczne wskazywaly dale, ktore nietrwale, przemijajace i zludnym blaskiem pociagajace. A przeslaniajace cel zycia jasny: czlowiek zatraca kierunek wlasny. Wiele rozmyslam, oceniam, waze. Odrozniam blichtry i zlud miraze. I zauwazam co jest niezbedne, a co jest plytkie i co doglebne! Chlone to, co opiekun wskazuje, swiadomosc tego ma mysl prostuje: Rozplywajacej przeszkod bariery, ktorych przede mna jest jeszcze cztery! Rozplywaja sie, gdy cos zrozumiem, lecz jeszcze glebi pojac nie umiem. Dlatego znow zagradzaja droge! Wiem, ze je w koncu przemoge. Tyle tu jest nowosci dookola, wszystko usmiecha sie, wszystko wola, a wszystko takie potrzebne, jasne. Och, gdyby nie to sumienie wlasne. Ktore mnie karci, bledy wskazuje! Wydaje mi sie, ze to sie snuje. Jak gdyby z jakiejs przestrzennej kuli lub z jakiejs jakby szarawej szpuli. Widze tu takze znajome twarze, spowite w nieprzejrzyste miraze: Oni mnie widza ja ich poznaje - skomplikowanych uczuc doznaje! Dlaczego stoja oszolomieni, niepewni oraz mocno zdumieni? Co ich tak bardzo teraz krepuje i kazdy z nich sie z soba mocuje. Nie jestem z siebie zadowolony i rowniez jestem nieco speszony, lecz takich wiezow mocnych nie czuje i wylamywac sie z nich probuje. Wylamywac sie znaczy: zrozumiec! Trzeba to chciec, pragnac, by umiec odczuc zagadke losu swej duszy, z ktora sie kazdy spotkac musi.
Trzecia wypowiedz
Wreszcie do ciebie mnie dopuszczono! Obecnie tu jestem z moja zona. Tak jak Opiekun to mi powiedzial, bym Mu zaufal i zebym wiedzial, ze to co powie, to i wypelni, ze kazda moja mysl tu sie spelni. Istotnie, wszystko tu obserwuje: Tu wszystko drga i dziwnie wiruje, skrzy sie, jak jakas wstega teczowa, ponagla jedno drugie od nowa, a czasem zalsni seledynowo i znow od nowa, i znow na nowo! Ja tu sie czuje dziwnie swoiscie, bo tak jest pieknie i uroczyscie. Czasem z oddali zabrzmi muzyka, znajome twarze czasem spotykam i tak swobodnie lekko tu chodzic! Moglbym bez konca w tym pieknie brodzic. Lecz moja zona ciagle narzeka, ciagle sie spieszy, ciagle ucieka. Mysle, ze moze nie widzi tego kregu wokol nas przecudownego? Jest jakas szara i zalekniona, ta ukochana przeze mnie zona! Wiec jej tlumacze i pokazuje: Bo w tych rozterkach wielce wspolczuje: Chcialbym, zeby to piekno ujrzala, zeby wyrazniej na to spojrzala. Ona tu czuje sie zagubiona. I ta innoscia jakby strwozona. I dla mnie wszystko tu takie nowe, czasem zlociste, rozowo-plowe, ale ta nowosc tak mnie pociaga, jak gdyby w swoje orbity wciaga. Chcialbym poplynac w gore i w doly, gdzie stoja rzedem barwne anioly! Ale od zony odejsc nie moge, moze wprowadze ja na swa droge. I moze moja mysl ja uniesie w jej smutna dusze swiadomosc wniesie, ze przeciez razem tu istniejemy, i ze w tym pieknie nie zaginiemy! Tak chcialbym zeby sie juz obudzila, zeby ode mnie sie nie roznila. Zebysmy mogli przejsc te bariery, ktorych przede mna jest jeszcze cztery, a ktore chcialbym przejsc razem z zona i znalezc sie tam, gdzie znicze plona! Wszystko oceniam i komentuje, na ziemski sposob myslec probuje, lecz w mojej duszy widze to jasno, ze te wysilki tak szybko gasna: Inaczej myslec trzeba w tym planie i zapracowac tu trzeba na nie. Tu jakos dziwnie sie rozwijamy i jakby z lusek sie wyzwalamy, bo ciagle z duszy cos jakby spada, jakby skorupa jakas odpada: Dusza sie ciagle z czegos wyzwala i to co tkwilo w niej, ciagle spala. Ja to wypelniam ze swiadomoscia, ktora napelnia dusze radoscia, bo czuje swiezosc innego tchnienia, ktore uwalnia mnie od myslenia. Bo to co jest prawda, ze nagrzeszylem, kiedy po szarej Ziemi chodzilem i teraz wiem, skad snuje sie watek i skad cierpienie wzielo poczatek, co w koncu zycia dane mi bylo, az wreszcie dusze ma wyzwolilo z domu, w ktorym wsrod was tyle zylem i poprzez nie tyle nabroilem. Nikt nie uwierzy temu co pisze: Tyle krytyki wsrod was wciaz slysze, ze nie uzywam "dawnego stylu"! Innosc wsrod ludzi nie ma...! W ciele inaczej przeciez sie sadzi i przez to kazdy grzeznie i bladzi. Ale gdy domek juz opuscicie, Nowe poza nim zaczniecie zycie: Wtedy to bielmo z oczu odpadnie, gdy sie ujrzycie w chaosie na dnie. Tego, co sami zescie stworzyli i w tym wlasciwy cel zagubili. Ziemskie nawyki ze mnie spadaja i nowy polot mym myslom daja, bo widze nowy horyzont jasny, nie taki ziemski, szary i ciasny, i rozglos ziemski juz mnie nie bawi. Bo taki mdly jest, az mnie to bawi! Tyle na Ziemi tych lat spedzilem i sie niczego nie nauczylem: Przeszedlem tutaj nagi i bosy, choc biegly za mna wychwalan glosy: "Jakie to dziela Melchior zostawil" i "jak sie swymi pracami wslawil"! Przeciez na Ziemi wszystko zostalo co mi chwilowa radosc sprawialo: Zaspokajalo ambicje duszy. Do rownowagi czlowiek przyjsc musi, aby pomyslec, ze to sie skonczy! I co zostanie Duch bez oponczy! Bo sie dla niego nie pracowalo, ziemski interes nie przeciwstawialo. Ziemskie pochwaly cel przeslonily! Swoim blichtrem tak odurzyly! O tym co przyjdzie, czlowiek zapomnial. Dopiero teraz... sobie przypomnial, gdy w pozaziemski region poplynal, a to co stworzyl teraz ominal: Zobaczyc jego kruchosc zwietrzala i swoj wysilek, prace niemala... Ale nic tego nie moze zabrac! Z pustymi dlonmi trzeba tak zostac az sie przebudzi, az to zrozumie, ziarno od plewy odroznic umie: Odrozni trwale od nietrwalego oraz postepki zycia calego. Bedzie rozsadzil i rozpatrywal i to co mroczne z nich wychwytywal! Ja tam osadu tu dokonuje i swoje wady wciaz wychwytuje. Bo chce przekroczyc wszystkie bariery, ktorych przede mna jest ciagle cztery! Chociaz sie od wad uwolnilem, lecz barier dotad nie przekroczylem! Ciagle sie ucze, wiedze zdobywam, jedna po drugiej luske odrywam, lecz wiele jeszcze z nich pozostalo co mi cel zycia tak przyslanialo! Lecz wierze mocno, ze sie pozbede jak z kokonu sie wydobede. Ta mysl i takie moje pragnienie, rozbudza w duszy jakby wzniesienie: Jakby mi skrzydla u ramion rosly oraz spowija mnie w nastroj wzniosly, ktory mnie w myslach tych podtrzymuje: Wydaje mi sie, ze juz szybuje! Uczucie to ma dusze rozwija i problem jeden za drugim mija! Wydaja mi sie tak nierealne i w swej waznosci niewyczuwalne! A tam na Ziemi "tak wazne byly" - To najwazniejsze mi przyslonily! Chcialbym was o tym jakos przekonac. Wylomu w waszych myslach dokonac. Choc zycie ziemskie wartko sie toczy, Miejcie Szeroko Otwarte Oczy, ze dusze na te Ziemie Przychodza oraz Powtornie na niej sie rodza! Etapy zycia tu zrozumialem. Do wiadomosci podac wam chcialem, zebyscie temu nie zaprzeczali, moich zrozumien nie odpychali: Bo jezeli teraz nie zrozumiecie, bedzie wam gorzko, gdy tu przyjdziecie! Ja tez goryczy takiej zaznalem. Gdy sie z innoscia tu zapoznalem. Bo przeciez Jestem, wciaz nadal zyje! Skutek ziemskiego zycia tu pije, ktore stworzylo wielkie Bariery: Przede mna stoi ich jeszcze Cztery, ale zrozumiem tego przyczyne, wtedy z latwoscia wszystkie omine! Z tym zrozumieniem splyne na Ziemie, by moc pociagnac wzwyz ludzkie plemie! Na tym wlasciwie polega zycie, chociaz wy jeszcze w to nie wierzycie. Gonicie za tym co wciaz ucieka, lecz ono kusi was i urzeka. A zycie szybko ucieknie juz do konca. Prosze przyjmijcie mnie jako gonca, ktory wsrod was przebywal i takie same troski przezywal. Towarzyszyla mu ludzka chwala, na Ziemi serce mu rozpierala! I tak zyl Melchior z dnia na dzien sobie, az stare cialo zlozono w grobie. Ale mnie przeciez tam nie zlozono, ani wiencem nie przytloczono: Patrzylem na to i podziwialem, o tym, ze jestem znaki dawalem! Wszyscy wkolo przechodziliscie, myslac, ze mnie tam pochowaliscie. Bylo mi smutno, ze nie widzicie, ze przeciez na tym nie konczy sie zycie. Tylko sie szata zbyt zestarzala, ktora chwilowy schron mi dawala. Ale ja jestem - wolalem - jestem! To bylo wielkiej radosci gestem. Odeszli wszyscy - tak zasmuceni... Zostawiajac mnie - w krainie cieni. I w swoich myslach mnie pogrzebali. Jedni wiecej lub mniej zalowali: I ciagle jedni drugich grzebiecie, az wlasciwy sens zycia znajdziecie. Zycie trwa wiecznie. Wiecznie sie snuje! Znajda sie ci, ktorych sie miluje. By razem zaczac od nowa zycie, w ktorym sie teraz czesto trudzicie: Zycie od nowa znow powtarzacie. Ja takze dlugow tych narobilem, chociaz poprzednich nie wyplacilem, ale powtarzam teraz z uporem, by w przyszlym zyciu byc dobrym wzorem! Chcialbym przejsc wiele, byc wzorem mestwa. Walczyc o dobro, az do zwyciestwa! Na tym zakoncze w obecnej chwili. Niechaj ten rabek, ktorym uchylil przemowi do was, choc odrobine. Ja jeszcze do was kiedys przyplyne. Za Twoja pomoc, mila, dziekuje! Tule do siebie i obejmuje.
Warszawa, dnia 20 lutego 1976 r.
Dyktowal od godz. 10.00 do 15.00
Kup Reinkarnacja - doswiadczanie Nieskonczonosci - Lidia Stawowska w CzaryMary.pl
<< Home